To już #21 edycja powszechnie lubianego "Figurkowego Karnawału Blogowego" tym razem prowadzącym jest Żółty co prowadzi bloga Twierdza nieumarłych a tematem Retro.
Tak sobie pomyślałem, że albo zrobię jakiś nostalgiczny wpis ze starociem w tle, albo pomaluję ponownie figurki z Viktoriany. No i wygrał nostalgiczny wpis, głownie dlatego, że rzadko piszę coś dłuższego a raz na jakiś czas fajnie jest wypełnić bloga czymś więcej niż tylko zdjęciami.
Jest rok około 1998, może 1999. Ja żyję głównie "magią i mieczem" która potrafi mi sprzedać w tamtych czasach praktycznie wszystko, jak np karciankę "Kult", "Doomtroopera" itp. Od szczenięcia ciekawiły mnie wszelkiej maści systemy fantasy, Godzinami potrafiłem o nich czytać, analizować przygody (grać niestety w mojej małej mieścinie nie było za bardzo z kim). Wtedy pojawił się mocno promowany przez MiMa "Warzone". Co dziwne ja nie lubiłem (i nadal nie lubię) wojennych klimatów, ale WZ był tak mocno przesadzony, tak pulpowy, taki 90s, że kupił mnie jak Rosja Krym. Hej no gdzie indziej znajdziecie takie nazwy jak "Posępny Rzeźnik" czy "Miotacz Gehenny"? Nawet berety nie były czerwone, tylko KRWAWE, a czołg nazywał się "Grizzly". No chyba bardziej epicko już się nie da :D. Co ciekawe udało mi się zainteresować wtedy nawet kilku znajomych i pewnego letniego dnia wybrałem się do stolicy celem zakupu mojej pierwszej armii (no dobra, pierwszego oddziału). Chciałem Capitol, ale nie mieli... wiec wziąłem zestaw Imperialnych Wilków (4 ludków + specjalista) zestaw farb Revella, pędzelki od Magpolu i murek. Wtedy na więcej nie było mnie stać, wiec graliśmy tylko takimi oddziałami po 5 figurek. Ale i tak było super :). Na zakupionym murku napisałem zawadiacko "F**K Cybertonic" i zaczęliśmy grać. Moje Wilki z racji tego, że strzelanie nie wychodziło im najlepiej, często dostawały wciry od cybertronikowych szaserów, więc postanowiłem kupić sobie jakiś inny oddział. Uciułałem kasę, pojechałem i zaoszczędzone w pocie czoła pięniądze przeznaczyłem na zestaw capitolskich Banshee. Tym razem były to dwa oddziały po 5 figurek... no i kupiłem sobie też bohatera Mitcha Huntera. Był to jeden z tych modeli które strasznie mi się podobały. Miał strzelbę, wielki miecz, granaty i był niebieski. No i był na wielu grafikach Bonnera jak tu:
..i tu:
...albo tu:
Pamiętam wtedy jak bardzo się starałem. Pamiętam ile wysiłku włożyłem żeby wyglądał właśnie tak, jak na grafikach. Kilka godzin mozolnego paciania farbami (pamiętam, że strasznie wolno schły), litry potu, krwi i łez.
Skończyłem. Byłem wtedy na prawdę dumny z siebie. Prawdę mówiąc, mam go do dziś. A prezentuje się następująco:
Piękny prawda :D Niestety miecz który nosił na plecach, gdzieś się zgubił. Ale to nic :)
W sumie to dzięki niemu również zacząłem prowadzić tego bloga. Kupiłem taki sam model i wrzuciłem tą nową wersję w moim pierwszym poście o tutaj.
To chyba będzie na tyle. Mam nadzieję, ze się podobało :) Dużo wspomnień w takim małym kawałku metalu. Dużo miłych, przyjemnych wspomnień :)
Fajnie, że wciąż masz tę figurkę =) To były piękne czasy "ciułania" na chociaż jeden blisterek i naprawdę dużo bym dał, by odzyskać chociaż część swoich ówczesnych figurek..
OdpowiedzUsuńPierwsze Wilki tez jeszcze mam. Tylko je odmalowałem jakiś czas temu. http://sobie-maluje.blogspot.com/2014/09/warzone-wolfbane-commando.html
UsuńTeż ich kiedyś miałem, ale wymieniłem wówczas na whighty do armii szkieletów =D
UsuńFantastyczna, sentymentalna podróż:) Akurat jak wychodziły te fajne MiMy byłem na etapie WFB i WFRP, i Warzone tylko właśnie z grafik podziwiałem:)
OdpowiedzUsuńNo i to się nazywa nostalgia za starymi czasami! Bardzo przyjemnie napisany tekścik a figurka, jak na taki zabytek, wcale nie wygląda źle :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, Capitol miał szczeście do dobrych figurek :-)
UsuńBardzo fajny wpis. Warzonek forewa!
OdpowiedzUsuńJak to miło czytać, że ktoś pamięta jeszcze te stare czasy, a nawet, że zagrywał się w Warzone:)
OdpowiedzUsuńJa malowałem wtedy Mishimę.