wtorek, 18 listopada 2014

Figurkowy Karnawał Blogowy - Edycja #3: warsztat


Więc tak pomysł jest stąd. Inicjatywa mi się podoba bo wrzucę przynajmniej kawałek tekstu a nie samo zdjęcie. Więc malowaniem figurek zajmuję się od ok. 13 lat z mniej więcej 11 letnią przerwą, Czyli, nie licząc paciania humbrolami kilkanaście lat temu, maluję mniej więcej od półtora roku. Podejrzewam, że większość biorących udział w tej edycji karnawału to starzy wyjadacze malujący od momentu gdy powstał węgiel (albo i wcześniej) i myślę, że ciekawie będzie przeczytać sobie taki wpis świeżaka który dopiero zaczyna swoją przygodę z malowaniem.

No to do roboty :)

Stolika do malowania jako takiego specjalnie przystosowanego nie mam. Zazwyczaj maluję w tym miejscu:


Wszystko co mam (i co mi do szczecią potrzebne) mieści się w tych dwóch małych szafkach po lewej. Wygląda to mniej więcej tak:



Jak widać na górze głownie farbki i pędzle itp (spokojnie później to rozłożę i pokaże dokładnie co tam jest). Na dole jakieś szpargały typu piach, korek, patyczki od lizaków (też poźniej pokażę)

Druga szafka:


Tutaj stoi głównie to co pomalowałem, to co chcę pomalować, to co mam nadzieję kiedyś pomalować i to z czego pomalowania jestem dumny :) No ale jak widać dużo tego nie ma. Na dole dalsza cześć szpargałów, podstawki, figurki, narzędzia itp. Jak widać ledwo się to wszystko mieści, ale póki co musi mi wystarczyć.

...aha a zdjęcia tego co pomaluję robię na szczycie szafki, przy pomocy telefonu i lampki "pożyczonej" z pracy :) i wygląda to mniej więcej tak:



Tak więc ogólnie to szału nie ma, z miejscem krucho, warunki trochę spartańskie, no ale to przecież żadna przeszkoda dla chcącego, aby kultywować swoje hobby :)

Do malowania siadam najczęściej ok 9 wieczorem, po pracy i po ciemku (w sensie że po zachodzie słońca i nie ma co liczyć na dobre naturalne źródło światła). Rozkładam wszystko na szafce obok laptopa i wygląda to tak:



...i teraz od lewej:

Kubełek z pędzelkami. Jak widać królują głównie pędzle "renesans" bo dla mnie są jak tanie winodobre i tanie. To najlepsze pędzle dla początkujących jakie znalazłem, Można je kupić po 2,50 zł w internetach a przy ilości pędzli jakie psuje początkujący malarz przynajmniej nie łupie tak na starcie po kieszeni.


Lupa zegarmistrzowska z dwoma diodami LED po każdej stronie. Powiem szczerze, nie wiem jak kiedykolwiek malowałem bez niej. Kupiłem na allegro za 25 zł i jest moim podstawowym narzędziem pracy. Co prawda na początku trzeba się przyzwyczaić (oczy trochę bolą), ale później REWELACJA. Polecam każdemu :)


Szmatka w królewny. Do wycierania pędzelków (głownie do drybrushowania). Lepsza od chusteczek, bo lepiej wpija wodę i lepiej zbiera farbę. Nie musi być w królewny. Jak ktoś musi się dowartościować to sobie może w smoki albo topory kupić :)



Woda i paleta. Tak woda jest zazwyczaj brudna i nie, nie przeszkadza mi to w malowaniu. Jako palety używam popielniczek jednorazowych kupionych w lidlu 10 sztuk za 0,99 zł i tak spokojnie mi wystarczają.


Farbki. Tutaj przyznaję kupiłem sobie półeczkę z hobbyzone (bardzo wygodna). Farbki jak farbki. głównie Vallejo, trochę Cytadelek (głównie washe) i kilka P3 (bo mają IMO dobrze kryjący czerwony i żółty)


"Trzymaczka" do malowanych figurek. Jest to bela siana z jakiegoś zestawu klocków dla dzieci oraz plastelina... i jakoś działa.


Koszulka do malowania Macie taką? Bo ja mam :)

...i to w zasadzie wszystko co mam do pokazania. Może jeszcze dam zdjęcie szpargałów: podstawek, sztucznej trawy, pigmentów, figurek popakowanych kompletami w woreczki śniadaniowe, korka do robienia gruzu, miarki, cążek, pudełek itd.


To w zasadzie tyle. Podejrzewam, że nikomu nie zaimponuję swoim warsztatem, ale myślę, że nie o to tu chodzi. Chciałem tylko pokazać, że pomimo ograniczonych funduszy, braku miejsca i braku czasu można sobie zorganizować coś co absolutnie wystarcza do tego aby malować i czerpać z tego radość :)

6 komentarzy:

  1. Bardzo fajny wpis, cieszę się, że pokazałeś swój warsztat.

    A koszulki do malowania nie mam, ale po ostatnim rozlaniu farby mam już jeansy do malowania ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny wpis! Ja też maluję z brudną wodą :-) Patent na podkładki z Lidla chyba ukradnę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tymi popielniczkami z lidla to nie wiem czy aktualne, bo to chyba tylko w sezonie grillowym sprzedawali...

      Usuń
  3. Fajny opis, a koszulka rządzi!!
    ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajna lupa, muszę sobie coś takiego skołować też.

    A koszulka to rzeczywiście rewelacyjna sprawa. Ja mam połowę rzeczy uwalonych już w żywicy (nie do wyczyszczenia) hehe.

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne! Zamiotłeś koszulką :) Ja mam tylko zalane super glue spodnie jak pod wpływem robiłem trójkąt Sierpińskiego z puszek po piwie ;)

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin